30 XII 2007 r.
Święto Świętej Rodziny z Nazaretu

Taki szczególny czas, który przeżywa się w gronie najbliższych... To tu wszystko się zaczyna, tu wszystkiego człowiek się uczy (albo nie... - różnie z tym dziś bywa...)
Potrzeba jednak dziś w sposób szczegołnych odkryć na nowo zadania, które stoją przed dzisiejszą Rodziną.

Kilka szczególnych fragmentów z dzisiejszego listu:

Zwracamy się do Was wszystkich, przeżywając razem z całym Kościołem atmosferę radości Bożego Narodzenia oraz szczególnej bliskości między ludźmi, której znakiem jest wigilijny opłatek. Wielokrotnie podkreśla się, że te Święta są najbardziej rodzinne. Radujemy się darem człowieczego życia Syna Bożego, który – poczęty z Ducha Świętego – narodził się z Maryi Dziewicy, a pod opieką Świętego Józefa, Przeczystego Oblubieńca Bogurodzicy, przeżywał normalne życie rodzinne...

Potrzebna jest dzisiaj nowa refleksja nad małżeństwem i rodziną...

... z niepokojem stwierdzamy, że ilość problemów i zagrożeń rodziny nie maleje, a wręcz narasta. Pokazują to poglądy młodego pokolenia, często odbiegające od nauki Kościoła, pokazuje to doświadczenie wielu rodzin, a także treść dyskusji osób odpowiedzialnych za sprawy rodziny. Wzrasta – niestety – ilość rozwodów. Coraz częściej młodzi mieszkają razem bez ślubu – niekiedy nawet przy aprobacie rodziców. Coraz trudniej wytłumaczyć potrzebę czystości przedmałżeńskiej. Sprawy, które jeszcze nie tak dawno były powszechnie traktowane jako nonsens, dzisiaj już są w dyskusjach dopuszczane...

Patrząc na swoisty lęk, jaki dzisiaj zapanował w wielu młodych sercach przed wspólnotą małżeńską, rozumianą zgodnie z jej naturą, czyli po Bożemu, trzeba na nowo przyjąć odwieczną i niezmienną prawdę, iż małżeństwo może być źródłem szczęścia i radości. Będzie jednak w pełni skuteczne i owocne tylko wtedy, gdy niewiasta i mężczyzna łączą się związkiem wyłącznym i dozgonnym, podejmowanym we wzajemnej miłości, z ufnością w moc miłości Boga. Prowadzić to będzie do wzajemnego duchowego ubogacania się przez całe życie, z pełnym otwarciem także na dar nowego życia z Bożej ręki.
Trzeba się na nowo rozradować i zachwycić pięknem małżeńskiej wspólnoty, zawieranej i przeżywanej wobec Boga.

Cały tekst znajdziesz tutaj


24-29 XII 2007 r.
Przemówił do nas Bóg przez płacz Nowonarodzonego Dziecka...

Zadumy i refleksji nad Tajemnicą tych dni, tych pełnych Radości i Pokoju Świąt Bożego Narodzenia...
Otwartego serca, w którym nie będzie podziału i złości...
Niech ustaną wszystkie waśnie i spory...
Blask betlejemskiej gwiazdy, niech zaprowadzi nas wszystkich do Źródła, z którego niech każdy zakosztuje...

«Adoro Te devote, latens Deitas — Uwielbiam Cię pokornie, Bóstwo utajone».

PS. Kilka najbliższych dni spędzam w domu rodzinnym. Taki mały świąteczny prezent, dla Rodziców :-)


21 XII 2007 r.
Powrót, zmęczenie - ale i wielka radość... I dalej do pracy...

Zastępstwo się skończyło, przejechane kilometry i załatwione sprawy dają znać o sobie... Ale po co jest czas odpoczynku? Szybko się zregeneruje siły i do posługi... Rodacy wracają :-)

Ostatnie przygotowania... Przebija już bożonarodzeniowa dekoracja. Jeszcze tylko kilka drobnych szczegółów. I nie zapomnieć o swoich czterech ścianach. Ale to na końcu. Zapomniałem o czymś jeszcze... Ale to się da nadrobić.

Tak gdzieś w swoich materiałach znalazłem coś, na najbliższą niedzielę...

Zapowiedziany przez proroka Izajasza Emmanuel - Bóg z nami przychodzi do człowieka, aby człowiek stał się na nowo prawdziwym dzieckiem Bożym. Bóg nie waha się przyjąć ludzkiej natury i stać się człowiekiem. Bóg jest zawsze z człowiekiem, zawsze po stronie człowieka, zawsze go szuka i próbuje do siebie doprowadzić. Rodzi się wśród ludzi, przyjmuje ludzka naturę, staje się jednym z nas. Przychodzi do nas nie jako władca, nie jako autorytet, nie jako król z mocą i porażającą potęgą, ale jako dziecko, ubogie i pozbawione wszelkich praw i atrybutów boskości, aby być z człowiekiem, po stronie człowieka, aby być dla człowieka. Nie chce człowieka nie przytłaczać, ani przerażać swoja boskością. Nie otacza się dworem, świtą, gwardią przyboczną, nie odgradza murek, drutem kolczastym i zastępami ochroniarzy. "Nie łamie trzciny nadłamanej i nie gasi tlącego się płomienia".

On przychodzi jako dziecko, otoczone nie dobermanami i rottwailerami, ale w stajni, w otoczeniu domowych zwierząt, w ubóstwie i w prostocie, w niedostatku i w biedzie. Bóg przychodzi, aby być z człowiekiem, a nie przeciwko człowiekowi. Dlaczego więc tak wielu spośród Jego wyznawców odchodzi od Niego, zarzucając Mu, że jest "Bogiem odległym", Bogiem wymagającym, Bogiem obcym? A "jeśli Bóg jest z nami, to któż przeciwko nam?" Jeśli Bóg jest po stronie człowieka, to cóż może się nam stać? Jeśli Bóg zdecydował się narodzić wśród nas i być jednym z nas, to czego się obawiamy i dlaczego - my sami - nie chcemy być z Bogiem?


16 XII 2007 r.
Awaryjny wyjazd w zastępstwie na rekolekcje...

Co to sobie człowiek planować może. Miał po zajęciach odpocząć i się przygotować do Świąt Bożego Narodzenia - a tu wyjazd... Zaczynam od jutra i kończe we środę. Oby takie "z marszu" przygotowanie stało się z pomocą nieba skuteczne.

A i coś jeszcze. Dla mojej Mamy na Dzień Imienin i dla Brata na Urodziny (wszystko to 17-tego) serdeczności i zapewnienie o pamięci w modlitwie przesyłam :-)


14 XII 2007 r.
Trzecia odsłona zimy - czyżby tak na dłużej?

Przymarzło wczoraj przez dzień... a od 21.00 - nieprzerwanie pada śnieg. Może nie tak intensywnie - ale cały czas i na dodatek przy podmuchach wiatru. Tu zabierze, a tam zostawi w obfitości.
Postaram się to uwiecznić i zostawić potem w galerii. Proszę o cierpliwość :-)

Kilka dni nieobecności - więc jest co nadrabiać w pracy biurowej. Papierologia stosowana, zwłaszcza, że kończy się rok i z bilansami i zestawieniami trzeba być na czas.
Sobota i niedziela zapowiada się pracowicie - zajęcia na uczelni. Jak więc widać - ciągły ruch w interesie :-) A potem? Potem to już tylko przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia. Tych materialnych nie będzie za dużo - ale duchowych sporo. Już ożywienie przy konfesjonałach, a to dopiero początek - jeszcze nie przyjechali Rodacy. Jak oni ruszą... :-)

I coś jeszcze do niedzielnej liturgii...

Łatwo zawierzyć Bogu, gdy świat stoi otworem, a „pustynia i spieczona ziemia rozkwita i wydaje kwiaty i lilie polne”, prorokować, gdy nadzieja na spełnienie zapowiedzi jest tak wyraźna, jakby miały zrealizować się już jutro. Znacznie trudniej, gdy nie ma już czasu na wypełnienie oczekiwań, gdy w gruzach leży dzieło życia, gdy wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że nie będzie radości. Niełatwo żyć wiarą w sens swojej misji, gdy głosiło się sprawiedliwy sąd Boży, a Jezus przynosi dobrą nowinę o miłosierdziu, gdy zapowiadało się wyzwolenie więźniom, a Ten, który miał przynieść zbawienie, nie robi nic, by wybawić kuzyna gnijącego w więzieniu. Nieprzypadkowo św. Jakub musi umacniać pierwszych chrześcijan: „Trwajcie cierpliwie…”, „nie uskarżajcie się, bracia…”. Więcej tutaj


8 - 12 XII 2007 r.
Na rekolekcjach w Sosnowcu. Proszę o wsparcie...

Maryja, Matka każdego człowieka

Ty, która zachowałaś w sercu cuda zdziałane przez Boga, spraw abyśmy przyjęli Dobrą Nowinę dla dawania wszędzie jej świadectwa. Uczyń nas zdolnymi do zrozumienia wołania pełnego nadziei i o ratunek, który wznosi się do Boga od wszystkich narodów, aby stać się ludem, który wzrasta w WIERZE przekazując ja; który wzrasta w MILOSCI uważając za bliźniego każdego człowieka; który wzrasta w POSLUGIWANIU popierając wszystkich, którzy głoszą Ewangelie aż po krańce ziemi.

Matko Kościoła, Maryjo, pomagaj wszystkim naszym misjonarzom, kapłanom, zakonnikom i zakonnicom oraz świeckim, w przezywaniu Chrystusa oraz w doprowadzeniu do tego, aby zawsze i wszędzie byli głosicielami jedności i pokoju.


5 XII 2007 r.
Początek szczególnego czasu łaski.

Przygotwania idą pełną parą. Te zewnętrzne i te duchowe. Zabieram się do przygotowania całego cyklu homilii, by "sprzedać" je od II niedzieli adwentu w czasie rekolkecji w Sosnowcu.

Podczas adwentu często słyszymy wezwanie: nawróćcie się, przygotujcie drogę Panu. Kaznodzieje zachęcają nas do dobrego przygotowania się na narodzenie Pana Jezusa nie tylko w Betlejem, ale także w sercu każdego z nas. W jaki sposób zatem Chrystus może się w nas narodzić?

„Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu”, wołał święty Jan Chrzciciel. Jak przygotować drogę Panu? Przede wszystkim słuchać Słowa Bożego. Wziąć do ręki Ewangelię, nastawić się, nastroić, nakierować uwagę, otworzyć serce, być gotowym przyjąć Słowo. Wiele rzeczy nas rozprasza: lęk o siebie, troski rodzinne, zmartwienia w pracy, przywiązanie do grzechu, pośpiech dnia codziennego, pragnienie posiadania różnych rzeczy, pęd do rozrywki… Pozornie nie wymaga się od nas wiele, wystarczy tylko uważnie słuchać. Ale uważne słuchanie wymaga wysiłku. Jednak tylko wtedy Chrystus się rodzi, Pan przychodzi przygotowaną drogą.

A tak z innej beczki - to ładną mamy wiosnę na początku tego grudniowego miesiąca. Temperatura kilka kresek ponad zerem i na szczęście przestało wiać. Bo od przełęczy dukielskiej - oj potrafi być przeciąg :-).


1-2 XII 2007 r.
Nadrabiabie zaległości w szkole... i

Przygotowania do kolejnych zaliczeń już w pełni. Trzeba także, coś przygotować i na czas Adwentu, bo małe zastępstwo się szykuje a i seria rekolekcji już też blisko.
Proszę o duchowe wsparcie... Jak umię też staram się wspierać...

Tak pod rozwagę:
Za serwisem Radia Watykańskiego:

Adwent to czas nadziei. Nasza nadzieja nie jest bezpodstawna, bo opiera się na wydarzeniu, które ma swoje miejsce w historii, a zarazem ją przekracza. Tym wydarzeniem jest Jezus Chrystus – powiedział Papież w homilii na pierwszych nieszporach niedzieli rozpoczynającej Adwent. Ojciec Święty przewodniczył im 1 grudnia w Bazylice Watykańskiej.

Benedykt XVI przypomniał, że tematowi nadziei poświęcił swą drugą encyklikę, która z ostała ogłoszona wczoraj. Przekazuje ją duchowo całemu Kościołowi w tę pierwszą niedzielę Adwentu. W czasie przygotowań do Bożego Narodzenia wspólnota i poszczególni wierni będą mogli czytać ją i rozważać, by odkrywać piękno i głębię nadziei chrześcijańskiej. „Jest o na – powiedział Ojciec Święty – nierozdzielnie złączona ze znajomością oblicza Bożego. Tego oblicza, które Jezus, Jednorodzony Syn, objawił nam przez swe wcielenie, życie ziemskie i nauczanie, a przede wszystkim śmierć i zmartwychwstanie. Prawdziwa, pewna nadzieja opiera się na wierze w Boga, który jest miłością” – dodał Papież.

Benedykt XVI zwrócił uwagę, że człowiek może zgasić w sobie nadzieję, wykluczając Boga ze swego życia. Bóg zna ludzkie serce. Wie, że ten, kto Go odrzuca, nie poznał Jego prawdziwego oblicza. Nie przestaje zatem pukać do naszych drzwi, by zostać przyjęty. Daje czas ludzkości, by wszyscy mogli Go poznać. Taki też jest sens nowego roku liturgicznego. Bóg chce się na nowo objawiać przez Słowo i Sakramenty. Przez Kościół chce mówić do ludzkości i zbawiać dzisiejszych ludzi. „Każde rodzące się dziecko – powiedział Papież – jest znakiem ufności Boga względem człowieka. Jest też potwierdzeniem, przynajmniej domniemanym, nadziei, jaką żywi człowiek co do przyszłości otwartej na Bożą wieczność. Na tę nadzieję człowieka Bóg odpowiedział, rodząc się w czasie jako małe dziecko”.


Już tak blisko... ADWENT

Musimy starać się zrozumieć chwilę obecną. Jeszcze nie żyjemy w pełnym światła dniu, w którym niepotrzebna nam będzie wiara ani nadzieja. Choć noc się posunęła a przybliżył się dzień, to wciąż panuje półmrok w naszych sercach i relacjach ludzkich. Jednak to teraz jest czas powstawania ze snu, który przypomina błogą drzemkę, albo nocny koszmar. Jednak to teraz głos pośród półmroku adwentowego nawołuje, byśmy się zbudzili.

Dlaczego? Bo zbliża się czas powrotu Boga. On jest pewny i bliski, choć wszystko dookoła próbuje nam wmówić, że „naprawdę nie dzieje się nic i nie stanie się nic aż do końca”. Jak za dni Noego, to już było: jedli i pili, i nie spodziewali się. I przyszedł czas potopu. On teraz jest szczególnie bliski. Czas spotkania z wytęsknionym Ojcem, którego fale miłosierdzia cały ten świat zatopią. Ale trzeba wyjść naprzeciw, a może lepiej wypłynąć naprzeciw.



Powrót do "alablog"