27 XI 2007 r.
Informacja...
W galerii - kilka zdjęć z poświęcenia organów. Miejsce: Sanktuarium Matki Bożej Saletyńskiej w Dębowcu; data: 25 XI 2007 r.

P.S. O cierpliwość proszę - będzie z czasem coś więcej. Byłbym zapomniał - atak zimy po raz drugi. Jest już 10 cm i ciągle pada. Ciekawe, co będzie do rana?


23 XI 2007 r.
Śpiewajcie Panu pieśń nową...

Tak po wczorajszym świętowaniu z okazji św. Cecylii, stawiam sobie dziś pytanie dotyczące zaangażowania ludzi obecnych w naszych kościołach w śpiew liturgiczny. Czy to z lenistwa, czy może z innego powodu, w konkretnych momentach celebracje stają się przedstawieniem jednego aktora.

„Tam idź, gdzie słychać śpiew,
tam ludzie serca mają,
źli ludzie, wierzaj mi,
ci nigdy nie śpiewają”.

W. Goethe

Może trzeba popracować nad sercem, by ono było nowe? Bo jak będzie takie, to zacznie śpiewać pieśń nową???

P.S. Trwają obrady Kapituły Prowincjalnej do spraw. Podejmowane są sprawy ważne, które każą naszej Prowincji zabrać konkretną postawę wobec znaków czasu. Proszę Wszystkich, którzy tutaj zaglądają o modlitwę w tej intencji, aby mądrość była fundamentem tego wszystkiego.
Coś nowego do zobaczenia w galerii :_)

18 XI 2007 r.
Przez swoją wytrwałość...

Streszczeniem dzisiejszego dnia, niech będą słowa wypowiedziane przez Papieża Benedykta XVI: "Dzisiejsza Ewangelia przypomina, że kiedyś nastąpi koniec doczesnej rzeczywistości. Przynosi jednak przesłanie nadziei: "Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie". Módlmy się o wytrwałość w wierze, nadziei i miłości. Niech Bóg wam błogosławi.

P.S. Odpoczywam właśnie po powrocie z uczelni. Człowiek ufam, że mądrzejszy wróci do swoich obowiązków, ale to dopiero od poniedziałku. Teraz pora świętować niedzielę i odpoczywać... (A jest prawie 19.00 :-))


15 XI 2007 r.
Już ledwo daje radę...

Za dużo spraw na raz do załatwienia, za dużo kilometrów za kółkiem... za dużo padajacego od południa śniegu...



Tak wygląda teraz świat za oknem mojego pokoju...

A za mało czasu dla siebie i na odpoczynek... Koniecznie trzeba coś z tym zrobić :-)

Ewentualne rady poproszę na e-maila lub do księgi gości.

I coś jeszcze - bardzo serdecznie pozdrawiam tych, którzy dzięki www.nasza-klasa.pl odezwali się po latach :-)


6 XI 2007 r.
Zimowa pora…

Tak właśnie: biało i mroźnie (-10) było ostatniej nocy w stolicy polskich Tatr. Czas spotkania trwa nadal – ale ja już w innym miejscu. Od drzwi do drzwi dziś zaglądam, starając się o przyjęcie dla chorego współbrata. Trzeba mieć niezłe zdrowie, aby w obecnych czasach chorować :-) . Nie brakuje na szczęście życzliwych ludzi, którzy wysłuchają i podpowiedzą gdzie i do kogo podejść, aby sprawę załatwić.

PS. Byłbym zapomniał: te szczególne życzenia z dzisiejszej liturgii:

„ Miłość niech będzie bez obłudy. Miejcie wstręt do złego, podążajcie za dobrem. W miłości braterskiej nawzajem bądźcie życzliwi. W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie. Nie opuszczajcie się w gorliwości. Bądźcie płomiennego ducha. Pełnijcie służbę Panu. Weselcie się nadzieją. W ucisku bądźcie cierpliwi, w modlitwie – wytrwali. Zaradzajcie potrzebom świętych. Przestrzegajcie gościnności. Błogosławcie tych, którzy was prześladują. Błogosławcie, a nie złorzeczcie. Weselcie się z tymi, którzy się weselą. płaczcie z tymi, którzy płaczą. Bądźcie zgodni we wzajemnych uczuciach. Nie gońcie za wielkością, lecz niech was pociąga to, co pokorne.”(Rz 12,…)


3 XI 2007 r.

Gdy śledzi się dzisiaj doniesienia medialne, zauważa się, że bardzo łatwo istnieje szalenie niebezpieczne doświadczenie skrajności, która skazuje na bycie poza kręgiem dotychczasowych relacji, a wręcz doprowadza do wyrzucenia na bruk życia społecznego. Ten stygmat, którym może być publiczny skandal (choćby jakaś choroba tropikalna :-)) albo otwarte sprzeniewierzenie się powszechnie przyjmowanym wartościom (kolaboracja, zdrada), zamyka szczelnie człowieka w jego świecie zdrady i grzechu. Człowiek staje się mały – we własnych oczach, a może jeszcze bardziej w spojrzeniu innych, zwłaszcza tych, którzy śpiewali mu nie tak dawno chwała.

Niebezpieczeństwo tej sytuacji polega na tym, że trzeba szybko przebić przeklęty krąg potępienia i osądu, który, odbiera mu godność i wiarę w dobro. Jeszcze bardziej pogrąża się w otchłani zła. Brakuje często tych, którzy by go zniszczyli, ożywili ledwo tlącą się nadzieję, zapalili światło prawdy, która wyzwala.

Zadziwia nas, ile desperacji i silnej woli walki było w Zacheuszu (patrz Ewangelia na najbliższą niedzielę). Celnik wiedział, że nie ma nikogo, kto by chciał go przyprowadzić do Jezusa. Jest świadom, że został już skreślony przez swoich ortodoksyjnych braci i siostry z Izraela. Jako współpracownik okupanta – jest w oczach ziomków „mniej niż zero…”.

Wspiąć się na „zacheuszowe drzewo” oznacza wyjść z tłumu, który o tobie zapomniał i cię przekreślił. To pokazać innym raz jeszcze swoją małość i nieporadność, zaryzykować fałszywy krok i jeszcze boleśniejsze ośmieszenie, tylko po to by ujrzeć Jezusa.

Jezus zawsze dostrzega nawet najbardziej żałosne szamotanie się ludzkiej nadziei na drzewie, które już za chwilę może stać się drzewem zbawienia albo może pozostać drzewem samotności i śmierci. Dlatego, wspinając się na „zacheuszowe drzewo”, warto wsłuchać się w głos Jezusa, a nie w jęk otaczającego tłumu. Zdanie Jezusa rozbija krąg grzechu Zacheusza.

I jeszcze coś… Postawa tego człowieka, który ma świadomość swojego dotychczasowego życia i pragnie to naprawić. Połowę majątku oddaje dla ubogich, a tych, których skrzywdził wynagradza poczwórnie. Gdybym miał świadomość, że jak kogoś naciągam na płaszczyźnie finansowej a potem mam cztery razy więcej oddać – byłoby zapewne mniej spraw do rozstrzygnięcia przed sądami czy urzędami.

PS. Kilka dni intensywnej pracy w ramach corocznych spotkań przełożonych i odpowiedzialnych za dzieła w prowincji. Mam nadzieję, że jakoś to wytrzymam… A może uda się wyjść w góry? Zakopane czekaj… już do ciebie jadę :-)


1 XI 2007 r.
„Z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków” (Ap 7,9

Tajemnica dnia dzisiejszego przypomina nam tych Świętych Pańskich, którzy nie mają swoich osobnych dni w roku liturgicznym, rzeszę „nieznanych żołnierzy” Bożych. A muszą być ich niezliczone zastępy, skoro św. Jan Apostoł pisze, że nie mógł ich nikt zliczyć.

Wszystkiego więć najlepszego dla wszystkich z nas... Zdobywajmy świętść przez realizacje naszego ospbistego powołania na wzór patronów dnia dzisiejszego.

PS. Powróciłem wczoraj wieczorem z głoszenia rekolekcji w Parafii Łososina Górna pw. Wszystkich Świetych. Wszystkim za wszystko - gorące: "Bóg zapłać!!!"


Powrót do "alablog"