"alablog".... :-)
komentuj w księdze gości lub pisz e-mail

26 XI 2008 r.
„Otoczmy troską życie”

Tak brzmi hasło pracy duszpasterskiej na rok 2008/2009. Nie chodzi tu o wąsko rozumianą obronę życia nienarodzonych ani o zagrożenia życia ludzkiego, chociaż nie można oczywiście tych problemów pominąć. Chodzi raczej o troskę o szeroko rozumiane wszystkie formy życia, które wyszły z rąk Stwórcy. Obejmuje to troskę o życie środowiska naturalnego i życie człowieka w wymiarze fizycznym, psychicznym i duchowym. Do tego nawiązuje motto biblijne roku duszpasterskiego: „Ja przyszedłem po to, aby [owce] miały życie i miały je w obfitości” (J 10,10). W tym biblijnym cytacie ukazana jest troska Boga o to, by stworzony przez Niego człowiek odkrył, że życie jest darem i potrafił się nim zachwycić, wyrażając przy tym wielki szacunek do własnego życia, do życia innych ludzi oraz do stworzonego świata.

Hasło „Otoczmy troską życie” to zadanie głoszenia Ewangelii życia. Szczególnie ważnym wydaje się przypomnienie teologii ciała, jaką zaproponował Jan Paweł II w cyklu słynnych katechez „Mężczyzną i niewiastą stworzył ich” oraz w encyklice „Evangelium vitae”. Troska o życie musi bazować na chrześcijańskiej koncepcji osoby ludzkiej, stworzonej na obraz i podobieństwo Boga, w harmonii cielesno-duchowej, którą objawia tajemnica Wcielenia.

Celebrowanie podczas liturgii rocznic, np.: roczku urodzin dziecka czy jubileuszy małżeńskich, to doskonała okazja, by podziękować Bogu za dar życia, rodziny. Duchowni są zachęcani, by w większym stopniu wykorzystywali rytuał błogosławieństw z ukazaniem bogactwa odniesień do życia, a także, by częściej korzystali z zawartych w Mszale Rzymskim Mszy i modlitw w różnych potrzebach. Podkreślając niezastąpioną rolę rodziny jako środowiska życia, duszpasterze będą zaś zachęcać wiernych do korzystania z „Rytuału rodzinnego”, aby poprzez domową liturgię wyrażać troskę o dar życia.

Zaczynamy świętować i celebrować: ŻYCIE

MODLITWA JANA PAWŁA II (z Evangelium vitae)

O Maryjo,
jutrzenko nowego świata,
Matko żyjących,
Tobie zawierzamy sprawę życia:
spójrz, o Matko, na niezliczone rzesze
dzieci, którym nie pozwala się przyjść na świat,
ubogich, którzy zmagają się z trudnościami życia,
mężczyzn i kobiet — ofiary nieludzkiej przemocy,
starców i chorych zabitych przez obojętność
albo fałszywą litość.
Spraw, aby wszyscy wierzący w Twojego Syna
potrafili otwarcie i z miłością głosić
ludziom naszej epoki
Ewangelię życia.
Wyjednaj im łaskę przyjęcia jej
jako zawsze nowego daru,
radość wysławiania jej z wdzięcznością
w całym życiu
oraz odwagę czynnego i wytrwałego
świadczenia o niej,
aby mogli budować,
wraz z wszystkimi ludźmi dobrej woli,
cywilizację prawdy i miłości
na cześć i chwałę Boga Stwórcy,
który miłuje życie.

A więc do pracy :-)


21 XI 2008 r.
Bo on jest taki...

Kolejny framgent z ostatniego numeru:
Widać zatem, że w naszych sądach na temat innych ludzi kierujemy się często przesłankami, z których nie zdajemy sobie sprawy. Ma to ogromne znaczenie w tzw. kre­owaniu pierwszego wrażenia. Kiedy spotykamy nowe osoby, często już po kilku sekundach mamy określone wrażenie na ich temat. Z jakiegoś powodu osoba X wydaje się przyjazna, zaś osoba Y skłonna do agresji. Lecz jaki jest ten powód? Z pewnością nasze wrażenie opiera się na wcześniejszych doświadczeniach skumulowanych w postaci wiedzy utajonej. Jeśli w przeszłości regularnie doświadczaliśmy czegoś niemiłego w kontakcie z osobami w okularach, to ktoś nowy noszący okulary nie zrobi na nas korzystnego wrażenia. Problem w tym, że często nie uświadamiamy sobie, że na naszym kontakcie z Bogu ducha winną osobą zaciążyły okulary. Tu całość artykułu

Dosyć ciekawe te i inne zawarte w tym miesięczniku spostrzeżenia. Nie z wszystkim się zgadzam. Pewnie zależy to od tego, w oparciu o jaki system wartości (jaką wyznaje fiozofie) dana osoba dzieli się swoimi spostrzeżeniami. Ale jak się to przefiltruje... coś z tego do codziennego życia się przyda.



20 XI 2008 r.
Tyle dobra...

Oto słowa przypisywane Johnowi Wesleyowi:

„Czyń tyle dobra, ile potrafisz
Wszystkimi środkami na jakie Cię stać
Na każdy sposób na jaki umiesz
W każdym miejscu, w jakim możesz
W każdej chwili swojego życia
Dla każdego dla kogo się da
Jak długo tylko będziesz w stanie”.

Tu całość artykułu



15 XI 2008 r.
Połowa...

Sługa, który zakopał talent i potem został ukarany przez swojego pana, mówi, że nie oddał talentu do banku ze strachu. To oddanie do banku było minimum koniecznym do tego, by pomnożyć talent. Sługa nie wykonał jednak nawet tego najdrobniejszego wysiłku. Ewangelia pokazuje, że właściciel był zły na niego przede wszystkim z tego powodu. Nie brałbym na serio tłumaczenia sługi, że zakopał talent ze strachu. To klasyczna racjonalizacja. Pamiętam, że kiedy byłem w liceum i chcieliśmy uniknąć klasówki, to wmawialiśmy nadwrażliwemu nauczycielowi, że się go boimy. On, przerażony, rezygnował ze swoich planów. Dlatego warto dobrze się zastanowić, jakie były realne motywy postępowania nieużytecznego sługi.

Sądzę, że powodem jego decyzji mogło być to, że uważał, iż dostał mało. Albo, mówiąc dokładniej, że dostał mniej od innych. „Gdybym dostał pięć talentów, jak tamten, to dopiero bym pokazał, na co mnie stać, a tak to robota nie ma w ogóle sensu”. Dla niego świat składał się z samych szczęściarzy, którym się pofarciło. Jedyny biedny to on. No future. „Gdybym pochodził z lepszej rodziny, gdybym miał bogatszych rodziców, gdyby nauczyli mnie porządnie języków, gdybym miał słuch muzyczny, gdybym nie miał pod górkę do szkoły, wtedy bym pokazał”. Ewangelia obnaża absurd tej logiki.
tu całość rozważania

To tak na początek. Te kilka dni spędzam na miejscu, choć jest co nadrabiać. Staram się znaleźć jeszcze czas na przygotowania do zajęć na uczelni. Projekty do oddania. Ale zanim się je odda, trzeba wcześniej je przygotować. Kwitną więc wirtualne konferencje przez komunikatora internetowego. Pozbierane w całość głosy trzeba jeszcze zredagować, ładnie opakować, by na samym końcu - ładnie to sprzedać.

A i połowa miesiąca, który tak "niedawno" się rozpoczął. :-0

Owocnego wzrastania.


5 XI 2008 r.
I po rekolekcjach...

Teraz pora zabierać się za zaległości i zrobić zadanie na zajęcia na uczelnie (sobota i niedziela na uczelni).

A i od pewnego czasu "łazi" za mną stara już jak świat piosenka z Musicalu "Metro". Do posłuchania niżej :-0)
Musical Metro - Szyba - Katarzyna Groniec



4 XI 2008 r.
W czasie rekolekcji...

Wspólnymi siłami odkrywamy sekret "kuchni" św. Pawła. Nie ma nas wielu - lecz nie idzie tu o ilość - ale za to serca są otwarte. Prowadzi nas Apostoł Paweł.

Proszę o wsparcie...


1 XI 2008 r.
W drodze do Domu

Jest takie słowo, które do końca życia jest drogie: "dom". Skomplikowane jest jego znaczenie, bo to nie tylko fizyczne miejsce, ale to także - a może przede wszystkim - ludzie, wspomnienia, historia i groby. Pędzą samochody przed 1 listopada na krańce Polski, aby zawieźć ludzi, którzy chcą choć na chwilę zatrzymać się nad grobami swoich najbliższych, zapalić znicz, zadumać się. Następnie odkrywamy, że jest mało czasu, więc trzeba wracać i biec naprzód! Dalej w życie, w codzienność, w przyszłość! A tymczasem nie można tak. Bo nie zrozumie się słowa "dom". A człowiek bezdomny to ruina człowieka.

Uroczystość Wszystkich Świętych możemy nazwać Świętem Domu. Nie tylko z tego powodu, że wtedy spotkają się ci, którym w ciągu roku trudno jest wygospodarować czas dla siebie, ale też dlatego, że zapisane jest w nim bardzo ważne przesłanie o ludzkim losie. Prawdziwy dom to tak naprawdę nie to, co da się zbudować tutaj z tej odrobiny czasu, która została nam dana. Dom to wieczność - to Niebo. Całe ziemskie budowanie wtedy ma sens, jeżeli ta prawda jest nieustannie na pierwszym miejscu. Nasze szukanie szczęścia tylko wtedy jest celowe, jeśli jego finałem staną się słowa Chrystusa: "Błogosławieni jesteście...". Inny wariant zawsze zakończy się porażką. Jan Paweł II w 2002 r. w Toronto mówił: "Być błogosławionym znaczy być szczęśliwym". W uroczystość Wszystkich Świętych Kościół przypomina tę prawdę swoim wiernym. Stawiając za wzór tych, którzy już doświadczają radości zbawionych, wysyła światu czytelny komunikat: świętość jest możliwa! Skoro im się udało ją zdobyć, ja także mam do niej dążyć!

Ten dzień to też dzień dumy. Każdy naród czci swoich bohaterów, ich imionami znaczy ulice i miasta, stawia ich za wzór. To normalne. Dlaczego Kościół nie miałby się chlubić swoimi najlepszymi dziećmi? Dlaczego nie miałby wyrazić im podzięki, zachęcać inne do tego, aby szły ich drogą? Ale zachęta to jeszcze nie wszystko. Państwa i organizacje, które oficjalnie wyrzuciły Boga ze swoich konstytucji, też mają swoich bohaterów, pomniki, dni pamięci. Kościół różni się od nich czymś istotnym - jest to prawda o "świętych obcowaniu". Przypomina, że jesteśmy jedną, wielką rodziną, że śmierć nie przerywa więzi, które towarzyszyły nam tutaj, ale je umacnia. Ci, którzy odeszli, nie rozpłynęli się w nicości, ale trwają nadal - w innym wymiarze istnienia, którego teraz jeszcze pojąć nie sposób. Oprócz świętych są jeszcze ci, którzy oczekują pełni radości zbawienia - to właśnie ich wspominamy 2 listopada. Ci, którzy przetrwali czas próby, pomagają tym, którzy jeszcze są w drodze. Żyjący mogą wesprzeć oczekujących w czyśćcu na uzyskanie pełni zbawienia. Kościół, dowartościowując najbliższe dni, otwiera przebogaty skarbiec łask: można zyskać odpusty i ofiarować je za zmarłych, im też dedykowana jest modlitwa całej wspólnoty wierzących.

Marcin Jasiński
Tekst za: http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=98075

Powrót do "alablog"