Gdyby przypadkiem ktoś zapomniał…
No właśnie. Zaczynam jutro nowe obowiązki, od których człowiek odpoczywał przez dwa
miesiące. Wyjazdy na uczelnie i zgłębianie tajników przedsiębiorczości i zarządzania
małymi firmami, zarządzanie strategiczne, rachunkowość zarządcza, prawo handlowe oraz
wprowadzenie do polityki. Dołożymy do tego jeszcze lektorat z angielskiego i co druga
sobota oraz niedziela ma już swój harmonogram ;-).
To wszystko domaga się więc z mojej strony żelaznej dyscypliny i dobrej
gospodarki czasem, bo inaczej powstaną zaległości, których nijak nie da się przezwyciężyć.
A i jeszcze coś… Wróci się po przerwie do dobrze już zgranej grupy, a co z tym się
wiąże także do tych ciekawych, życiowych dysput zaczynających się od stwierdzenia:
„a ks. Paweł – co na to wszystko powie…?”
Proszę każdego z odwiedzających tą stronę o modlitewne wsparcie, bym w tym wszystkim
się odnajdywał.
PS. Ponawiam moją prośbę o Wasze uwagi na temat tego, co daje każdemu z Was odwiedzanie tej strony.
(na email-a lub w księdze gości).
25 IX 2007 r.
Możesz posłuchać...
Wejdź dziś o godz. 21.00 - tutaj ↓
A posłuchasz mojego rozważania...
Taka mała reklama :-) w razie czego we środę od godz. 17.20 - też transmisja na żywo...
Więc do posłuchania...
22 IX 2007 r.
Albo Bóg... albo mamona.
Pan Bóg jest Bogiem zazdrosnym. Nie chce ochłapów – czasu, energii, serca. Pragnie nas
samych, to znaczy chce, byśmy w pójście za Nim zaangażowali całą intymność, inteligencję
i twórczość, na jakie nas stać - całych siebie. Nie jest to łatwe.
Domaga się nieustannej czujności. Potrzebujemy też pomocy, by wytrwać na właściwej drodze.
Miernikiem naszego zaangażowania, o którym wspomina Ewangelia z jutrzejszej niedzieli, a który od
wieków działa bezlitośnie precyzyjnie, jest nasz stosunek do pieniędzy.
Otrzymujemy go nie dlatego, że Bóg w Chrystusie chce nas "przyłapać na gorącym uczynku"
czy z satysfakcją wskazać nasze niedoskonałości, ale dlatego, że chce nas wyzwolić,
chce uwolnić nasze serce, po to, by mogło kochać i odnaleźć prawdziwe szczęście, odnaleść sens
swojego istnienia.
Posiadany przez nas pieniądz może bardzo wiele z nas wydobyć. Dla niego jesteśmy gotowi
wstawać wcześnie, kłaść się spać późno, jeździć daleko, jadać nieregularnie,
zaniedbywać rodzinę, swoje obowiązki wynikajace z otrzymanego powołania. Potrafimy zmienić
nawet swoje gusty estetyczne i kulinarne, by dostosować się do naszego
otoczenia w pracy czy wymagań szefa lub przełożonego. Jesteśmy gotowi uruchomić
wszystkie nasze zdolności, by mieć więcej. Pytanie czego więcej?
Więcej uznania, popularności, szacunku, wpływów: władzy i pieniędzy.
Ile zdoła z nas wydobyć wierność wierze? Na ile stać nas, by pójść za Chrystusem?
Zwykle trudno nam modlić się rano i wieczorem, bo rano śpieszymy się do pracy, a
wieczorem jesteśmy już tak zmęczeni albo zajęci oglądaniem telewizji, że zapominamy o
modlitwie. Posty wydają się dla nas za trudne, usprawiedliwiamy się czasem, że chyba
są przeżytkiem w XXI wieku. Bywa, że i msza niedzielna okazuje się wymaganiem ponad
nasze siły.
Jakże to koresponduje z tym, o czym mówi Maryja w La Salette!!!
Cóż robić? Może najpierw pozwolić na "pomiar". Czy często nie tkwimy wciąż w tym
samym miejscu, nie będąc w stanie uczynić choćby małego kroku do przodu w życiu duchowym
przede wszystkim dlatego, że nie pozwalamy się zaniepokoić Ewangelii?
Obym obudził się ze swojego "świętego spokoju".
21 IX 2007 r.
Powołany...
Któregoś dnia spojrzał na niego Jezus. Inaczej niż wszyscy. Bez pogardy.
Z miłością. I powiedział: "Pójdź za Mną".
Natychmiastowa reakcja Mateusza. Wstał i poszedł za Chrystusem zostawiając całe
swoje dotychczasowe życie, czekał na to od dawna. Czekał, aż ktoś dostrzeże w nim
nie urzędnika, który pracuje na rzecz okupanta odnosząc przy tym osobiste korzyści,
lecz człowieka. Być może pogubionego, ale człowieka. No i się doczekał.
Czy stać mnie na taką natychmiastową reakcję?
Będę pamiętał w sposób szczególny o tych, którzy stacili nadzieję na to, że któregoś
dnia na niego spojrzy...
PS. To już ostatnie takie "wolniejsze" dni. Zacznie się maraton... Nie tracę jednak nadziei,
że z pomocą dobrych ludzi i nieba, podołam temu wszystkiemu.
Coraz bardziej przekonuję się o zasadności prowadzenia tej strony :-) Jakie jest WASZE zdanie
w tej kwestii? Proszę o komentarze w księdze gości lub na e-maila. Napiszcie, jak tutaj
się odnajdujecie? Co ewentulnie wnosi w Wasze życie? A może jest konieczność coś zmienić?
17 IX 2007 r.
Czas na sprzątanie i odpoczywanie... :-)
Zakończył się gorący czas wrześniowych uroczystości. Teraz pora na doprowadzenie wszystkiego
do stanu przed (sprzątanie, układanie na swoim miejscu). Pogoda sprzyjała, więc na wczorajszej
sumie odpustowej było ponad 20 tysięcy pielgrzymów. Dębowiec już dawno nie widział takich
tłumów.
Dzięki uprzejmości dobrych ludzi - wydarzenia ostatnich dni były transmitowane przez Internetowe
Radio Jasło. Co się z tym wiąże - przybyły mi nowe obowiązki - :-) taki mały Ojciec Dyrektor...
A i coś jeszcze... Licznik odnotował 2000 wejść. Kto tu tak zagląda?
7 IX 2007 r.
Śluby zakonne...
Taki szczególny czas w życiu Prowincji, w życiu Sanktuarium w Dębowcu... Rekolekcje zakonne, profesja wieczysta,
czasowa, pierwsza... Czas powracania do źródła...
Aby odpowiedzieć na wezwanie Matki Bożej z La Salette, Pojednawczyni grzeszników, ja, N.N.
chcę w duchu wiary naśladować Chrystusa jako regułę mojego życia. Dlatego przez twoje ręce,
Czcigodny Księże Delegacie Najczcigodniejszego Księdza Generała, poświęcam się dobrowolnie
i całkowiecie Bogu na zawsze (lub na rok) przez śluby Czystości, Ubóstwa i Posłuszeństwa,
zgodnie z Konstytucjami Misjonarzy Matki Bożej z La Salette.
Licząc na pomoc Bożą i złączony ze współbraćmi, Misjonarzami z La Salette, chcę świadczyć
o zbawczej obecności Boga, aby Bóg był wszystkim we wszystkich.
3 IX 2007 r.
Odpoczywanie... A kto nadrobi teraz zaległości?
Więcej będzie - jak się pozbieram...
Pozdrowienia dla Wszystkich, którzy tutaj zaglądają...